Friday, August 9, 2013

Pozornie jubiler, a w sercu ceniony morderca .

"Jest samotny, silny i niepokonany. Jego styl walki i czary wybawiają go z każdej opresji. Wodzowie armii, czarnoksiężnicy i demony drżą słysząc jego imię: Warwick”

*Był ponury wieczór. Jeden z takich, w które nie chce się opuszczać ciepłego domu. Mimo pełni, na dworze panowała ciemność, gdyż niebo skrywały gęste chmury.
Właśnie zamykałem swój warsztat. Mieścił się on w domu, na parterze. Zajmował prawie całą dolną powierzchnię mieszkania, tak że miejsca starczyło tylko na urządzenie małej kuchni. Na pierwszy rzut oka pracownia zdawała się być strasznie zabałaganioną, wręcz zaniedbaną. Ów chaos panujący w warsztacie był rezultatem ogromnej ilości pracy, jaką miałem do wykonania w najbliższym czasie.
Na dużym stole, pokrytym głębokimi nacięciami, leżały sterty papieru. Na kartkach narysowane były narysowane wymyślne pierścienie, naszyjniki ,bronie, miecze oraz maczety. Pod stołem zaś leżało wiele połamanych piór, które zapewne zniszczyły się w wyniku intensywnego użytkowania.
Wzdłuż ścian stały solidne regały zapełnione przepięknymi wyrobami jubilerskimi i zbrojnymi. Były tam wszelkie klejnoty, precyzyjnie oszlifowane oprawione w pierścienie i brosze. Właśnie tej kolekcji przyglądał się Warwick.
Jestem basiorem średniej postury. Mam czarno-szarą gęstą sierść, ostrzyżoną dość krótko, ale tak, że opadała lekko na wysokie czoło. W moich oczach widać było bezgraniczne uwielbienie dla samego siebie i dla swej sztuki . Zgadywało się po mnie iż należę do, zaprawionych w bojach i wszelkich trudach, zabójcy. Świadczyła o tym moja budowa ciała.
Stałem tak ze splecionymi, dłońmi jak do modlitwy, podziwiając efekt lat pracy. Byłbym tak oglądał klejnoty do rana, gdybym nie usłyszał nerwowego walenia do drzwi, zapowiadającego zdarzenia.
Nie byłem pewien kim może być ten nocny gość. Brałem pod uwagę dwie możliwości. Pierwsza, że to jakiś klient cierpiący na bezsenność. Druga, że to zleceniodawca ,aby sprzątnąć jakiegoś wilka.
Przed otworzeniem drzwi wziąłem do łapy długi sztylet. Wahałem się parę sekund, ale w końcu wiedziony ciekawością otworzyłem zamek. Powoli uchyliłem drzwi. Ze zdziwienia aż odskoczyłem do tyłu. Owym przybyszem był/była?*

No comments:

Post a Comment