Sunday, August 11, 2013

Candy - Piękna przygoda !

Chodziłam sobie po Magic park w tą i z powrotem, nudząc się i rozmyślając o zawodach .
Zayn przegrywał, wydaje mi się, że się nie stara by wygrać, woli chyba być po prostu w centrum uwagi, bo każdy o nim mówi, że wziął udział . . .
Mama goni za uczestnikami zawodów by się brali do roboty i zaczęli bitwę bo w przeciwnym razie wszystkich wywali z zawodów . . . nie wierzyłam w to bo ona sama w to nie wierzy . . .
Od ostatnich dni nic się nie działo, było nudno i gorąco, a mama nie za bardzo nam pozwalała wychodzić z domu .
Poszłam dalej, codziennie było to samo polowałam, chodziłam na spacery, przeżywałam śmierć Bruna i strzelałam z łuku .
Próbowałam sobie przypomnieć jakieś fajne miejsce gdzie można usiąść w ciszy i pomarzyć .
Postanowiłam, że pójdę na tą dróżkę gdzie spotkałam Simona lecz pójdę w drugą stronę .
Zamieniłam się w konia i pogalopowałam w stronę dróżki, po drodze widziałam stado sarn ale nie byłam głodna więc pobiegłam dalej, widziałam jeziorko i dwa zające .
Przecisnęłam się przez ostrą trawę, zapominając znowu o teleportacji od Wenus, skierowałam się w lewo bo w prawo poszłam ostatnim razem .
Zobaczyłam tam las z jeziorkiem :












Było pięknie, pobiegłam do wody, była bardzo ciepła i czysta, że aż było widać kamienie, ryby i kijanki .
Potem skakałam z kamienia na kamień i dostałam się do lasu .
Drzewa zdawały się być aż do nieba, było tak cicho, że słyszałam bicie swego serca, nie było żadnych innych zwierząt, na drzewach były dziwne kolorowe znaki, w lesie nie widniało życie . . .
Miałam złe przeczucia . . . i wcale się nie myliłam !
Poszłam pewnym krokiem w głąb lasu i przeraziłam się . . . w lesie stało trzech mężczyzn ze strzelbami, a na pomarańczowych koszulkach mieli znaczek z napisem ' Nich wilki wyginą ! ' za nimi stała dziewczyna, miała nie więcej niż szesnaście lat, nie wyglądała na zadowoloną, miała długie aż do pasa blond włosy, ciemne niebieskie oczy ( czasem są na prawdę jasne ) i była strasznie chuda :


Mężczyźni gdzieś poszli, a dziewczyna patrzyła na wiewiórkę .
Do tej pory siedziałam w krzakach lecz postanowiłam uciec .
Cofnęłam się do tyłu i nadepnęłam niechcący na patyk, dziewczyna się przestraszyła, tak samo jak ja, patrzyła mi głęboko w oczy, nie spuszczała ze mnie wzroku, nie byłam w stanie się ruszyć !
W oddali słychać było strzelenie ze strzelby, było takie głośne, że dziewczyna wydała z siebie jęk, a za razem okrzyk strachu .
- Lexy ! - zawołał najstarszy mężczyzna z daleka - Idę do ciebie !
Dziewczyna drgnęła delikatnie, spojrzała na zbliżającego się mężczyznę i zaczęła we mnie rzucać kamieniami krzycząc :
- Uciekaj !
Uciekłam w stronę watahy, gubiąc przy tym mój łuk, chciałam się po niego wrócić lecz mój lęk przed strzelbami był mocniejszy .
Kilka razy zatrzymywałam się by sprawdzić czy mnie nie gonią .
- Coś się stało ? - zapytała zaniepokojona mama widząc moją minę po powrocie do domu .
Gdyby nie to, że dziewczyna bała się mnie tak jak ja jej to bym powiedziała ale nie mogłam .
- Nic się nie stało - powiedziałam cicho .
- Jesteś przygnębiona - powiedział tata .
- Wcale nie !- podniosłam głos .
Tata uniósł brwi i spojrzał na mamę :
- Jej chyba coś dolega - powiedział w stronę mamy .
Warknęłam .
- O nie młoda panno ! W domu nie będziesz warczeć na własnego ojca ! - zdenerwował się .
- Nic mi nie wolno w tym domu !
- Co ty wygadujesz ?! Daje Ci dach nad głową, jedzenie byś nie musiała sama polować i czego ty jeszcze chcesz ?!
- Wolności !
- Ciekawe w kogo ona to ma ? - spojrzał na mamę .
- Drago, czy coś mi próbujesz udowodnić ? - zapytała zła .
- Nie, skądże ?
- Za kogo ty się uważasz ?! - wtrąciłam się znowu .
Wszystkie oczy skierowały się ku mnie .
- Co ty powiedziałaś ? - zapytał tata .
Zawahałam się chwilkę ale powiedziałam :
- Za ko-kogo ty się uważasz ?
- Za twojego ojca i alfę - krzykną .
- Mamo . . . - zaczęła Laura .
- Cisza ! - warkną tata, a Laura zamilkła .
- Nikt mnie nie rozumnie ! - warknęłam .
- Kochanie . . . - zaczęła cicho mama.
- Nie chce takiej rodziny jak wy ! Możecie mnie wydziedziczyć, nie chce być waszą córką - powiedziałam poważnie i poszłam do pokoju .
W nocy było chłodno, myślałam o tym spotkaniu z człowiekiem i kłótnią przy kolacji .
Pobiegłam do lasu gdzie zobaczyłam dziewczynę o imieniu Lexy bo zostawiłam tam swój łuk . Gdy byłam na miejscu zobaczyłam dwa metry dalej kilka zielono - czerwonych namiotów, obok było ognisko, a trochę dalej trzy kare konie, czwarty był jasno kasztanowy .
Z jednego namiotu wyszła ta sama dziewczyna, włosy miała splecione w gruby warkocz, była ubrana w krótkie, czarne spodenki i miała koszulkę z narysowanym gepardem .
Nie zauważyła mnie więc podeszłam bliżej by zobaczyć gdzie ja zostawiłam swój łuk .
Dziewczyna podeszła cicho do namiotów mężczyzn, sprawdzając chyba czy śpią, po chwili odetchnęła z ulgą i popędziła w stronę kasztanowego konia .
Lexy wsiadła na zwierze i ruszyła galopem w stronę . . . watahy !
Nie mogłam na to pozwolić, zamieniłam się w konia i ruszyłam za nimi .
Nie chciałam się ujawniać ale trudno było nie zauważyć konia biegnącym zaraz za tobą .
Dziewczyna się zatrzymała i spojrzała na mnie, zaraz potem szepnęła do kasztanki :
- Widzisz, to jest mustang . . .
Po chwili zauważyłam z boku dziewczyny łuk . . . mój łuk !
Przez chwilę pomyślałam, że dziewczyna sięga po lasso by mnie złapać, lecz sięgnęła do kieszeni po telefon i zrobiła mi zdjęcie .
Dziewczyna zeszła z konia i  delikatnie zaczęła podchodzić w moją stronę, nie miała nic przy sobie by zrobić mi krzywdę, gdy była jeden krok przede mną wyciągnęła rękę by mnie dotknąć . . . zaczęłam uciekać w przeciwnym kierunku od watahy .
Lexy wsiadła odruchowo na konia i zaczęła biec za mną .
Biegłam ile sił w łapach . . . kopytach i ciągle przyśpieszałam, skręcałam i skakałam by ją zgubić lecz wszystko na marne !
Myślałam, że już wszystko stracone; ona mnie złapie, znajdą watahę i wszystkich zabiją, nigdy nie zobaczę rodziny, a to wszystko będzie przeze mnie ! Lecz po chwili zobaczyłam małą jaskinie, postanowiłam się tam schować .
Nie chciałam się teleportować, znów zamieniać w wilka, robić się niewidzialna bo tym bardziej by chcieli mnie złapać .
Skręciłam ostro w prawo i schowałam się w jaskini .
Po kilku minutach pomyślałam, że Lexy już nie ma i postanowiłam wyjść z kryjówki, miałam rację nie było już jej, ona i kasztanka były już daleko ale ciągle mogły mnie zobaczyć więc pobiegłam w stronę plaży .
Był przypływ więc nie było dużo piasku ani ludzi .
Było późne popołudnie, dziewczyna kręciła się po okolicy nie wiedząc chyba jak wrócić .
Ja też nie wiedziałam którą drogą iść .
Chwilę na nią patrzyłam nie wiedziałam czy czuć smutek, że nie może znaleźć tak samo jak ja drogi do domu, czy złość, że mnie goniła . . .
Odwróciłam się po chwili i zobaczyłam, że wielka fala leci prosto na mnie, Lexy to zauważyła zaczęła biec w moją stronę i wołać :
- Uciekaj !
Chwilę potem czułam tylko porywające nas falę i słoną wodę . . .
Kilka godzin potem obudziłam się na piasku, nie było do o koła ludzi, budynków czy autostrady . . . był tylko piasek, las i . . . nieprzytomna Lexy .
Wstałam obolała i czekałam aż się obudzi, po chwili zauważyłam, że nie ma tu jej konia, nie wiedziałam co się z nim stało . . .
Po o koło dwóch godzinach dziewczyna się obudziła, był bardzo wczesny ranek .
Lexy wstała i pomaszerowała w stronę lasu, było tam wiele owoców, wbrew sobie poszłam za nią, myśląc, że zna okolice .
Co chwile odwracała się w moją stronę i uśmiechała pod nosem .
Nie wiem czemu ale cieszyłam się z jej obecności . . . może dla tego, że i ona nie wie jak wrócić, boi się tak jak ja ?
Chodziłyśmy długo po lesie na wyspie otoczoną wodą, gdy po chwili przed nami wyskoczył tygrys !
Nie mogłam się zamienić w wilka bo by mnie zobaczyła więc jedynie co mi przyszło do głowy to uciekać !
Zaczęłam biec w drugą stronę i sobie przypomniałam, że Lexy nie jest taka szybka, a jej koń zaginą . . .
Zawróciłam i biegłam prosto na tygrysa, przeskoczyłam nad nim, a on rzucił się za mną w pogoń, biegłam bardzo szybko, wzięłam ostry zakręt w lewo, a tygrys uderzył mocno w drzewo i już nie wstał .
Resztę dnia spędziłyśmy odpoczywając na plaży .
Wieczorem usłyszałam głos w głowie który powiedział :
- W jaskini się dowiesz . .  . jaskinia jest w lesie . . . gdzie zwierze pokonałeś . . . nie zmarnuj tej szansy . . .
Nie wiedziałam co to znaczy ale poszłam w miejsce gdzie był martwy tygrys, wiedziałam, że Lexy poszła za mną .
Rzeczywiście była tam jaskinia, weszłam powoli do środka, a tam znikąd znowu byłam wilkiem .
Gdy dziewczyna weszła do środka przestraszyła się mnie tak bardzo, że aż upadła na ziemie .
Odwróciłam się od niej i spojrzałam na ścianę . . . Były tam narysowane wilki .
Na pierwszym malowidle było pokazane stado szczęśliwych wilków, o bok byli narysowani ludzie ze strzelbami i łukami, następnie było pokazane jak ludzie zabijają po kolei członków stada, na ścianie zapanował chaos, starze wilki walczyły, młodsze chowały się w szczelinach i uciekały .
Nigdy nie myślałam o tym, że kiedyś stado mogą zaatakować ludzie . . .
Spojrzałam na Jenny, stała zaraz za mną, była wpatrzona w malowidło na ścianie, następnie spojrzała na mnie .
- Wiem i nie chce by tak było - powiedziała znów wpatrzona w malowidło .
Wróciłyśmy na plaże, nie zamieniłam się już w konia .
Dziewczyna była zdziwiona, że jej nie zaatakowałam w jaskini więc nie wyglądała na wystraszoną .
Rano obudziłam się lecz miałam jeszcze zamknięte oczy, po chwili poczułam jak Lexy delikatnie położyła rękę na mojej głowie . Drgnęłam delikatnie lecz nie uciekłam, otworzyłam oczy, a dziewczyna odruchowo zabrała rękę i odsunęła się trochę dalej . Patrzyła mi głęboko w oczy, była zmęczona przez co wyglądała trochę inaczej :

Miała ciężkie powieki, rozpuszczone, roztrzepane włosy i smutek na twarzy .
Pomyślałam czy by nie upolować czegoś na siadanie, miałam ochotę na sarnę ale jak chodziłyśmy po lesie niczego nie znalazłam . . .  byłam taka zmęczona i głodna jak ona i nic nie mogłyśmy na to poradzić, bo owocami byśmy się nie najadły .
- Musimy się jakoś stąd wydostać - powiedziała Lexy .
Wiedziałam, że się nie boi mnie tak jak wcześniej .
Lexy wstała i poszła poszukać drewna .
- Zrobimy tratwę - próbowała się uśmiechnąć ale jej zmęczenie nie dawało za wygraną .
Ona mnie nie rozumiała więc się nie odezwałam tylko poszłam poszukać jakiś materiałów do budowy .
Znalazłam parę lin i kilka grubych patyków, po czym przyniosłam je do Lexy .
- Dzięki - uśmiechnęła się - Ja znalazłam osiem grubych patyków i dwie liny . . . myślę, że starczy .
Dziewczyna kazała mi odpocząć, a ona zaczęła budować tratwę .
- Ałłł ! - jęknęła .
Z jej ręki leciała krew, miała wielką ranę na dłoni .
Wyjęła coś z plecaka który jej został i wyjęła bandaż .
Dzień miną szybko, był wczesny wieczór, a ja przyglądałam się czemuś przy wodzie . . . bo jeśli to miała być tratwa to ja dziękuje bardzo . . .
- Gotowe ! - powiedziała wyczerpana Jenny pokazują swoje dzieło :

Lexy popchnęła tratwę do wody i trzymała na linie by nie odpłynęła .
Dziewczyna usiadła obok mnie, spojrzała na mnie . . . 
- Cieszę się, że jestem tu z tobą, że nie jestem sama w tej sytuacji - powiedziała Lexy .
Jak by mnie rozumiała powiedziałabym jej to samo .
Weszłyśmy na tratwę i Lexy popchnęła ją dalej by zaczęła płynąć .
W nocy na morzu był sztorm, byłyśmy całe mokre, bałam się, że nie będzie dla nas jutra . . .
- Wszystko będzie dobrze - mówiła sobie co chwilę Lexy .
Jakimś cudem przeżyłyśmy tą noc, byłyśmy tylko mokre i głodne .
- Mówiłam, że będzie dobrze ! - powiedziała szczęśliwa Lexy i prawie mnie przytuliła gdy by nie to, że przypomniała sobie, że jestem wilkiem .
Spojrzałam na nią i wstałam .
Nie wiedziałam gdzie byłyśmy . . . nie wyglądało mi to na tereny watahy . . . była to karczma o nazwie " Pod szmaragdowym wilkiem ":

A my w watasze nie mamy karczmy ! Jednak poczułam znajomy mi zapach . . . zaczęłam iść w jego stronę lecz zobaczyłam tam tylko wilka, słyszałam jak ktoś do niego mówi " Austin ! Choć ! " nie przypominałam sobie jakiegoś wilka z takim imieniem .
Poszłyśmy dalej, kolejny dzień miną na szukaniu drogi powrotnej . . .
Z Lexy stałyśmy się nie rozłączne .
Nasze poszukiwania były na marne . . . postanowiliśmy się poddać . . .
Miną miesiąc, obudził mnie chłodny wiatr i płacz Lexy .
Podeszłam do niej .
- Nigdy nie wrócimy do domu - płakała dziewczyna .
- A właśnie, że tak ! - obiecałam sobie .
Lexy wstała, nie wiedziałam co ona tam zobaczyła . . . 
- O nie . . . nie . . . Uciekaj ! Uciekaj ! - zaczęła krzyczeć i zaczęłyśmy biec .
Odwróciłam się w biegu i zobaczyłam tam jakiś ludzi, mieli strzelby i biegli prosto na nas!
Zamieniałam się w konia i Lexy wskoczyła na mnie lecz nie wiedziała, że to ja .
- Gdzie ona jest ?! - spanikowała dziewczyna .
Nie chciałam by wiedziała o tym, że jestem magiczna .
Biegłam o koło trzynastu minut, Lexy prawie ze mnie spadła lecz tego uniknęliśmy .
Zatrzymałam się przed przepaścią, mężczyźni ciągle nas gonili .
Nie miałam innego wyjścia i . . . zamieniłam się w wilka ze skrzydłami, Lexy była zdziwiona .
Ja bym jej nie udźwignęła więc dałam jej sznurek by go złapała, a ja trzymałam drugi koniec mocno zębami .
- Nie ! Nie skoczę ! - powiedziała stanowczo ale ją popchnęłam .
- Aaaa .... !!! - krzyknęła Lexy .
Wylądowałyśmy delikatnie na ziemi parę kilometrów dalej .
- Nie wiedziałam, że jesteś magiczna - uśmiechnęła się zdziwiona Lexy .
- A ja, że jesteś wyjątkowa - pomyślałam.
Kolejne dni mijały, a my ani krok bliżej do domu . . . byłyśmy raczej coraz dalej . . .
Jenny odgadła moje imię, nigdy nie doświadczyłam prawdziwej miłości, dbania tylko o mnie, prawdziwej przyjaźni . . . dzięki jej mam to wszystko !
Był wieczór, Lexy siedziała pod drzewem z podkulonymi nogami .
Dziewczyna miała obok siebie radio, od kilku chwil leciała już piosenka :




Chciałam ją odciągnąć od rzeczywistości, wstałam i zaczęłam gonić swój ogon .
Lexy spojrzała na mnie i uśmiechnęła pod nosem .
To nie zadziałało więc zawyłam delikatnie, dziewczyna patrzyła na mnie nie ruszając się z miejsca, podeszłam do niej, złapałam za jej sweter i pociągnęłam .
- Ej, po porwiesz ! - powiedziała .
Usiadłam na przeciw jej i podniosłam łapę .
- Chcesz żebym zatańczyła ? - zapytała .
Dziewczyna wstała i poszła trochę dalej .
Zaczęła tańczyć w rytm muzyki, zaraz potem do o koła jej było dużo tańczących ludzi, unosili się w powietrzu, byli jak duchy, było ich widać ale nie można było dotknąć .
Ktoś podszedł do Lexy i wyciągną rękę, Lexi się zawahała ale zgodziła by zatańczyć z nim .
Udawała, że go trzyma i tańczyli, Lexy uniosła się w powietrzu, tańczyła tak pięknie . . .
Udało mi się i Lexy zapomniała o smutnej rzeczywistości .
Gdy piosenka się skończyła, ludzie się rozpłynęli, Lexy stała nad przepaścią i patrzyła w dół .
Podeszłam do niej by zobaczyć co ona tam widzi .
- Tata ! - wykrzyknęła i zaczęła biec do lasu by zejść na dół, pobiegłam za nią .
W połowie drogi przypomniałam sobie, że on poluje na wilki więc się zatrzymałam .
- Choć ! - rozkazała .
Ja ani śniłam iść .
- Zaraz sobie pójdzie ! Musimy go dogonić ! - błagała Lexy .
Usiadłam przy drzewie i na nią patrzyłam .
- Jeśli chcesz to tu zostań - powiedziała cicho i poszła .
Dwie godziny później Lexy wróciła zapłakana .
- To wszystko przez ciebie ! Gdybyś poszła bym go dogoniła ! Czemu nie poszłaś ?! - krzyczała .
Nie odezwałam się bo mnie i tak nie rozumiała, patrzyłam jej w oczy .
- No tak ! Jesteś tylko wilkiem ! Nikim więcej ! Nie masz uczuć ! Jesteś tylko maszyną do zabijania ! A uważałam Cię za przyjaciółkę . . . - popłakała się i poszła .
Poszłam za nią lecz :
- A ty gdzie ?! - zapytała zła .
Pokręciła głową i poszła .
Stałam nieruchomo wpatrzona w miejsce gdzie zniknęła Lexy . . .
Dzień później obudziłam się w lesie . . . w lesie gdzie spotkałam Saimon'a ! 
Chciałam pójść do watahy ale zobaczyłam ślady kół i sweter Lexy ...
Powąchałam go, a za mną, kilka metrów dalej usłyszałam :
- Candy ! Candy wróciła ! - krzyczał basior . . . był to Kail .
Nie mogłam zostać bo mama by mnie nie wypuściła z domu, a muszę znaleźć Lexy .
- Nie uciekniesz już ! - powiedział trzymając mnie mocno .
Wyrywałam się z całej siły, w naszą stronę biegły dwa inne basiory lecz dałam radę uciec .
Basiory biegły za mną długo lecz się poddały .
Zaczęłam szukać Lexy wszędzie gdzie tylko mogłam .
Po długich poszukiwaniach znalazłam ślad, była ona na pewno w biało - niebieskim budynku przede mną .
Drzwi były otwarte więc weszłam cicho do środka .
Za jednymi drzwiami słyszałam głosy :
- ... Mów gdzie ona jest ! - krzyczała jakaś kobieta .
- Czemu chcecie to wiedzieć - zapytała poważnie Lexy .
Uchyliłam delikatnie drzwi i zobaczyłam w środku Lexy, jakąś kobietę i mężczyznę .
- Widziałam to ! Ona jest magiczna ! Mów gdzie jest ! - krzyczała na Lexy .
- Nawet jak bym powiedziała jest już daleko ! - broniła się Lexy .
Kiwnęła głową w stronę mężczyzny, a on wyją z torby strzelbę .
- Mów ! - powiedział celując w nią .
- Nie !
Szybo weszłam do pokoju i rzuciłam się na mężczyznę .
Uciekłyśmy z domu i biegłyśmy ile sił w nogach w stronę watahy .
Nie miałam siły i nie zwracając uwagi na to czy ktoś patrzy czy nie dotknęłam Lexy i teleportowałam się na tereny watahy .
- Teleportacja ?! Na wyspie nie mogłaś powiedzieć ? Bym nie musiała tratwy robić ! - powiedziała Lexy .
Jak by mnie rozumiała to bym powiedziała " Znowu zapomniałam " .
- Przepraszam Cię za moje słowa - powiedziała ciszej .
Poszłyśmy na przód .
Ucieszyłam się jak zobaczyłam, że jesteśmy nad jeziorem norweskim .
- Gdzie ty mnie prowadzisz ? - zapytała zaciekawiona Lexy .
Dziewczyna po prawie dwóch miesiącach wyglądała tak :

Miała podziurawione ubrania, roztrzepane włosy, na twarzy była zmęczona i bardzo głodna .
Kilka minut później zobaczyłam na ziemi swój łuk .
- Candy . . . - przeczytała Lexy moje imię na łuku - A to masz na imię Candy .
Spojrzałam na nią .
- Mam tu poczekać ? - zapytała, a ja poszłam .
Podeszłam do jaskini magicznej i zapukałam trzy razy .
Otworzyła mi Laura .
- Candy ! - krzyknęła .
Zaraz potem w drzwiach pojawili się również rodzice .
- Candy ! - przytuliła mnie mama, a w oczach miała łzy .
- Czemu uciekłaś ?!! - zapytał zły tata .
- Nie uciekłam . . . - zaczęłam .
- Zostałaś porwana ? - spanikowała mama .
- Nie ja . . . - znowu zaczęłam ale mi przerwano .
- Ale tu było nudno bez ciebie - uśmiechnęła się Laura .
- Ja ...
- Cześć ! - przytulił mnie Saimon ale się odsunęłam .
- Cisza !!!! - warknęłam .
Wszyscy się uciszyli .
- Candy, co ty robisz ? - wyszła za krzaków Lexy .
- O nie - pomyślałam .
- Człowiek ! - krzykną Zak .
Zaraz potem zebrali się wszyscy wojownicy .
- Tato, nie ! - krzyczałam .
- Zabrać rodzinę alfa ! - krzyczał ktoś .
W watasze był wielki chaos .
Wojownicy zaczęli biec w stronę Lexy .
Teleportowałam się przed nią i warknęłam na inne wilki .
Lexy była wystraszona .
- Candy co ty wyprawiasz ?! - warkną tata .
- Bronię Lexy ! - powiedziałam .
- Lexy ?! - zapytała zaszokowana mama .
- Ona pomogła mi wrócić do domu ! - powiedziałam cicho .
- To jest człowiek ! - powiedział Zak .
- A my jesteśmy wilkami ! Ona boi się was tak bardzo jak wy jej !
- A ty się nie boisz tak jak ona ciebie ? - zapytała Laura .
- Nie bo ona jest moją . . . przyjaciółką ! 
Wszyscy otworzyli szeroko oczy .
Odwróciłam się w stronę Lexy .
- Candy, mam coś dla ciebie - powiedziała Lexy i sięgnęła po coś do kieszeni :

Założyła mi go na szyi i wstała .
Spojrzałam na nią i zaczęłam gonić swój ogon .
- Nie mogę tu zostać - powiedziała smutna i mnie pogłaskała .
- Lexy ! - zawołał mężczyzna słysząc jej głos .
- Na mnie już czas - powiedziała i poszła .
Jej ostatnie spojrzenie wyglądało tak :

Koniec ! 

No comments:

Post a Comment